It's Been a Long Way, Baby...

Migrantom nie zawsze się to udaje
Wywiad: "Marta Lisok" i "Ewa Łączyńska" w rozmowie z artystą "Shahram Entekhabi"
in occasion of the exhibition It's Been a Long Way, Baby...
z okazji wystawy „It's Been a Long Way, Baby...”. „Kuratorzy: Anna Smolak i Magdalena Ujma”, Galeria Sztuki Współczesnej, Bunkier Sztuki, Kraków, Polska. (2006, wystawa indywidualna)


Marta Lisok i Ewa Łączyńska-Widz w rozmowie z Shahramem Entekhabim, który na prze?omie listopada i grudnia 2006 roku mia? w Bunkrze Sztuki indywidualna¹ wystawe¹ "It's Been a Long Way, Baby...".

M.L.: Razem ze szwajcarskim architektem Philippem von Matt stworzylis´cie w?asne studio zajmuja¹ce sie¹ aranzœacja¹ architektonicznej cze¹s´ci wystaw. Znalez´lis´cie jakies´ rozwia¹zanie problemu jak w?as´ciwe podzielic´ white cube? Jak oceniasz ostateczny kszta?t krakowskiej wystawy i wspó?prace¹ z polskimi kuratorkami (Magdalena¹ Ujma¹ i Anna Smolak - przyp.red.)? 

S.E.: Niezwykle trudno jest odnalez´c´ w?as´ciwy sposób prezentacji sztuki wspó?czesnej, odpowiednio rozgraniczyc´, podzielic´ przestrzen´, os´wietlic´ prace w taki sposób, zœeby kazœdej z nich stworzyc´ odre¹bne, w?as´ciwe dla niej miejsce. Pracuje¹ równiezœ jako architekt i designer, wie¹c interesuja¹ mnie te rzeczy tezœ od technicznej strony. Obecnie razem z Philippem zaangazœowalis´my sie¹ w prace nad ksia¹zœka¹ Museum of Future. Szczególnie interesuje nas efemeryczna architektura, która powstaje na kilka dni z okazji jakis´ artystycznych wydarzen´. Nie ma oczywis´cie uniwersalnych rozwia¹zan´. Za kazœdym razem trzeba zmierzyc´ sie¹ z zastana¹ sytuacja¹, przestrzenia¹ i to w?as´nie jest najciekawsza kwestia. Jes´li chodzi o krakowski projekt to pozostawi?em Annie i Magdzie wolna¹ re¹ke¹ jes´li chodzi o ostateczny kszta?t wystawy i jestem z niego zadowolony.

E.Ł.´ska: Ska¹d wzia¹? sie¹ tytu? twojej wystawy w Bunkrze Sztuki: „It’s Been a Long Way, Baby...”? Czy to by? twój pomys? czy raczej podpowiedz´ ze strony kuratorek?

S.E.: Us?ysza?em kiedys´ te¹ fraze¹ od mojej znajomej, która zaczerpne¹?a ja¹ z jakiegos´ punkowego kawa?ka. Uzœy?em jej w odniesieniu do problemu migracji, w których zawsze roi sie¹ od „d?ugich dróg” do pokonania, nie tylko realnych, ale przede wszystkim mentalnych. Jednak nie chcia?bym proponowac´ zœadnego klucza do odczytania tytu?u. Pozostawmy to odbiorcom. 

M.L.: Wydaje ci sie¹, zœe poje¹cie transkulturowos´ci niesie pewien element zagrozœenia? 

S.E.: Dla mnie poje¹cie transkultury jest rodzajem punktu zwrotnego w kazœdej ewolucji, czy nawet rewolucji. Od czasów prehistorycznych kazœdy rozwój by? s´cis´le powia¹zany z pewnego rodzaju fermentem, ruchem, migracja¹ w?as´nie. Kiedy ludzie zaczynaja¹ sie¹ przemieszczac´ zawsze przenosza¹ ze soba¹ pewien bagazœ, nigdy nie przychodza¹ nadzy. Migracje postrzegam jako jeden z g?ównych przyczyn ewolucji. Generowanie nowych idei, z za?ozœenia nie mozœe byc´ niebezpieczne. Zlewanie sie¹ kultur jest pozytywnym aspektem ogólnoglobalnych przemian. Jedyne niebezpieczen´stwo, jakie dostrzegam to raczej pozostawanie w tym samym miejscu, nieche¹c´ lub le¹k przed zmiana¹. 

E.Ł.: Dlaczego, jako tematy swoich prac wybra?es´ w?as´nie postacie takie jak: latynoski partyzant, ba?kan´ski gangster czy islamski fundamentalista? Obcy wydaja¹ sie¹ leitmotivem twojej twórczos´ci. Kiedy zacza¹?es´ eksploatowac´ ten problem? Czy wybieraja¹c te postacie chcia?es´ wywo?ac´ u widzów uczucie le¹ku? 

S.E.: Problem Obcych pojawi? sie¹ u mnie oko?o 2002 roku. Wtedy tezœ w?as´ciwie zacza¹?em zajmowac´ sie¹ sztuka¹, nie jestem przyk?adem „m?odego artysty”. Zœyja¹c od wielu lat na Zachodzie, wiem, którzy emigranci wydaja¹ sie¹ Europejczykom najbardziej nieprzewidywalni, a tym samym niebezpieczni. Wiem, jak reaguja¹ na nich przecie¹tni Europejczycy. Te figury funkcjonuja¹ jako pewne klisze, stereotypy z okres´lonymi bagazœami przypisywanych im automatycznie cech. Mimo to nie by?o moim zamiarem wzbudzanie strachu u odbiorców. Przebieraja¹c sie¹ za poszczególnych imigrantów stara?em sie¹ jak najlepiej przygotowac´ do danej roli, co by?o mniej lub bardziej czasoch?onne. Czasami zapuszczenie wa¹sów, brody czy w?osów wymaga?o kilku dni, innym razem kilku tygodni. Si?a¹ rzeczy wchodzi?em w ich skóre¹. 

M.L.:Do niedawna mieszka?es´ w Berlinie, który zdaje sie¹ stanowic´ g?ówne z´ród?o twoich inspiracji. Temat migracji zainteresowa? cie¹ ze wzgle¹du na osobiste dos´wiadczenia czy raczej by? jedynie wynikiem obserwacji otoczenia? 

S.E.: Obserwacja tego, co zasta?em stanowi?a punkt wyjs´cia, ale istotne by?y równiezœ pytania, które sam, jako imigrant musia?em, w pewnym momencie, sobie postawic´: raczej „kim jestem?” nizœ „gdzie jestem?”. Pytania te, to jednoczes´nie pytania o problem centrum i peryferii. Poje¹cie centrum jest bardzo relatywne. Kiedy zœyjesz w Iranie mys´lisz o tym, gdzie jest centrum w zupe?nie innych kategoriach nizœ na przyk?ad Berlin´czycy. Wszystkie moje filmy powstawa?y na berlin´skich ulicach, z wyja¹tkiem ostatniego (Bloody paradise), który kre¹cilis´my w Londynie. Berlin jest kosmopolityczny, ale w bardzo specyficznym tego s?owa znaczeniu. Dostrzegam ogromna¹ rózœnice¹ w mentalnos´ci ludzi z Berlina a tych z Londynu. Problem migracji jest w obu stolicach zupe?nie inaczej postrzegany. Mozœna odczuc´, zœe Niemcy nigdy nie akceptowali do kon´ca przybyszy, Obcych, którzy przyjezœdzœali zœeby zarobic´, oszcze¹dzic´ i szybko wrócic´ do domu. Tym samym nie integrowali sie¹ zupe?nie z miejscowa¹ spo?ecznos´cia¹. Potem okaza?o sie¹, zœe wie¹kszos´c´ z nich zamiast wracac´ zostawa?a, co stwarza?o trudna¹ sytuacje¹, rodzaj wyraz´nej granicy. Chcia?em uczynic´ bardziej widzialnymi w?as´nie tych, którzy z za?ozœenia zostali wykluczeni. Ludzi, którzy sprza¹taja¹, wykonuja¹ ca?a¹ brudna¹ robote¹, ale którzy sa¹ zazwyczaj zupe?nie niezauwazœalni. W wielkim tyglu, jakim jest Londyn sytuacja wygla¹da zupe?nie inaczej. Tam mój nieco ciemniejszy kolor skóry nie wywo?uje wie¹kszego zdziwienia. Czuje¹ sie¹ tam akceptowany z ca?a¹ moja¹ indywidualnos´cia¹. 

E.Ł.: Symptomatyczne pozostaje podzielenie twojej wystawy w Bunkrze na dwie strefy: jasna¹, na wejs´ciu i ciemna¹, gdzie wys´wietlane sa¹ filmy. Mroczna, pods´wiadoma, niezbadana przestrzen´ ciemna pokazuje próby odnalezienia twojej tozœsamos´ci. Rze¹sis´cie os´wietlona cze¹s´c´ oddaje utracone tam poczucie bezpieczen´stwa. Lightbox Home i spajaja¹ce nasza¹ rozedrgana¹ samos´wiadomos´c´ lustro, pozwala widzowi odetchna¹c´ z ulga¹, na bezpieczny powrót do tego, co zdefiniowane jasnymi granicami. Dlaczego umies´ci?es´ przy wejs´ciu na wystawe¹ olbrzymie lustro niosa¹ce ze soba¹ bagazœ typowo Lacanowskich odniesien´ i skojarzen´? 

S.E.: Lustra uzœywa?em juzœ w jednej z wczes´niejszych wystaw, gdzie pokaza?em przedmioty charakterystyczne dla imigrantów: buty, walizki, ubrania. Kazœdy móg? je przymierzac´, i tym samym poczuc´ sie¹ jak Obcy. W Bunkrze ustawi?em dwa lustra. Pierwsze obwiedzione zœarówkami, zaraz przy wejs´ciu na wystawe¹. Drugie zwyczajne przy wyjs´ciu. Odwiedzaja¹cy najpierw napotykaja¹ to os´wietlone, w którym postrzegaja¹ siebie, jako kogos´ wyja¹tkowego, jak gwiazde¹ filmowa¹. Po obejrzeniu moich niepokoja¹cych przebieranek, zderzaja¹ sie¹ z w?asnym odbiciem w zaciemnionej sali, które jest juzœ mniej wyraz´ne. Klamra¹ spinaja¹ca¹ we¹drówke¹ po wystawie jest lightbox Home, z którym konfrontowani sa¹ zarówno przychodza¹cy, jak i wychodza¹cy. Jest tezœ mozœliwos´c´ spojrzenia w os´wietlone lustro po raz drugi. 

M.L.: Ironia jest niezwykle istotnym komponentem twojego je¹zyka artystycznego. Czy uwazœasz, zœe to najlepszy sposób mówienia o trudnych sprawach? Próbujesz walczyc´ ze stereotypami na temat Obcych, czy raczej chcesz uwidocznic´ Europejczykom ich niepokój w stosunku do Innego, czy mozœe - jeszcze inaczej - ostrzegasz w pewien szczególny sposób przed terroryzmem? 

S.E.: Ironia to dla mnie s´wietna zabawa. Nie chce¹ bynajmniej zmieniac´ s´wiata tym, co robie¹. Obcy sa¹ wsze¹dzie, co rodzi pytania o to, kim jestes´my my sami i kto jest tym Innym. Zalezœy mi na akceptacji. Wazœne zœeby rozumiec´, zœe kazœdy powinien miec´ mozœliwos´c´ zœycia tak, jak tego chce. Chce¹ zredukowac´ w?asny subiektywizm do bardzo subtelnej formy. Najistotniejsze pozostaje dla mnie to, aby filmy by?y czytelne. Nie znosze¹ zagmatwanej w interpretacje, przeintelektualizowanej sztuki z bagazœem postkonceptualnym. Je¹zyk nie mozœe stanowic´ na polu sztuki bariery, jak to ma miejsce w przypadku kiedy do zrozumienia danego dzie?a trzeba wnikliwie s´ledzic´ opisy. Choc´ odczuwam brak powszechnej s´wiadomos´ci sztuki i w?as´ciwiej edukacji, mimo wszystko sztuka postaje dla mnie w ca?kowitej opozycji do nauki. Jes´li chodzi o terroryzm to najwie¹kszym zagrozœeniem sa¹ media. W ca?ym swoim zœyciu nie zetkna¹?em sie¹ z terroryzmem, za to zawsze pojawiaja¹ sie¹ wtedy, gdy w?a¹czam telewizor. Mys´le¹, zœe w duzœej cze¹s´ci to konstrukt wypreparowany przez same media. Wie¹c nie obawiam sie¹ terroryzmu, w ogóle o tym nie mys´le¹. 

E.Ł.: W swoich pracach dochodzisz do maksymalnej redukcji, pewnej nonszalancji formy, uproszczenia ocieraja¹cego sie¹ prawie o nachalne „edukatorstwo”. Dlaczego wybra?es´ wideo jako swoje g?ówne medium? 

S.E.: Chyba dlatego, zœe najbardziej mnie interesuje. Daje mozœliwos´c´ pokazania czegos´ w skrótowej, szybkiej formie. Daje wrazœenie realnos´ci, a poza tym jest ?atwe w transporcie i mozœna je bez wie¹kszych problemów prezentowac´ w wielu miejscach.

E.Ł.: Multiplikuja¹c w nieskon´czonos´c´ swoja¹ tozœsamos´c´ nie masz wrazœenia schizofrenicznego zachwiania w?asnej osobowos´ci? 

S.E.: Filmy kre¹ce¹ dos?ownie w kilkanas´cie minut, ale przygotowania do nich trwaja¹ kilka dni. Czasem mam wrazœenie, zœe k?e¹bia¹ sie¹ we mnie rózœne niezalezœne od siebie tozœsamos´ci. W?as´ciwie jednak nie mam potrzeby scalenia ich. Poza tym nie wydaje mi sie¹ to realne. Generalnie przebieranki to dla mnie okazja do s´wietnej zabawy. Ostatnio mia?em s´mieszna¹ sytuacje¹ stoja¹c w Londynie z tablica¹ z napisem „Raj”. Podszed? do mnie jeden z przechodniów pytaja¹c gdzie jest ten raj, kiedy wskaza?em mu kierunek poszed? tam bez s?owa (s´miech). 

M.L.: Sam zdajesz sie¹ cia¹gle „przemieszczac´”, nie tylko geograficznie. Prowadzisz zœycie typowego nomady, czy pomimo tego móg?bys´ w tym momencie spróbowac´ jakos´ okres´lic´ swoja¹ przynalezœnos´c´: czujesz sie¹ bardziej Iran´czykiem, Niemcem czy po prostu Shahramem Entekhabi? Czy wed?ug ciebie poje¹cie narodowos´ci pozostaje aktualne? Gdzie jest twój dom? 

S.E.: Obecnie mieszkam w wynaje¹tym (s´miech). Narodowos´c´ to wielopie¹trowa, problematyczna kwestia. Co w?as´ciwe czyni cie¹ Niemcem czy Iran´czykiem? Koncepcja granic jest niezwykle interesuja¹ca w konteks´cie historycznym, razem z realnymi granicami zmienia?y sie¹ narodowos´ci na danych terenach. 20 km dzieli?o cie¹ od bycia Niemcem ba¹dz´ Polakiem. Wazœniejsze od tego wydaja¹ mi sie¹ tozœsamos´ci: kulturowa, polityczna, religijna czy p?ciowa, jako konstrukty wypracowane ba¹dz´ narzucone. Osobnym metaproblemem jest tymczasowa tozœsamos´c´ w momentach, gdy na przyk?ad jestes´ g?odny albo, gdy jest ci zimno. Czasami w?as´nie to czyni cie¹ kims´ zupe?nie innym. 

M.L.: Planujesz wspólna¹ akcje¹ ze studentami z krakowskiej ASP (performance Home)... 
Shahram Entekhabi: Zamierzamy zbudowac´ jaka¹s´ architektoniczna¹ strukture¹ na zewna¹trz Bunkra, po?a¹czyc´ to ze spontanicznym koncertem, jednym s?owem - jeden wielki performance. Ze studentami zapraszalis´my przypadkowych przechodniów na sobotnie spotkanie. Robilis´my im jednoczes´nie zdje¹cia, kiedy obiecywali, zœe na pewno przyjda¹. Na Wschodzie wierzy sie¹, zœe fotografuja¹c czyja¹s´ twarz zabierasz mu cze¹s´c´ duszy. Wie¹c, niewazœne ilu z zaproszonych pojawi sie¹ jutro, dzie¹ki zdje¹ciom be¹da¹ z nami wszyscy, w pewien sposób (s´miech). 

E.Ł.: Co potem? Nadal zamierzasz eksploatowac´ wa¹tek przebieranki i imigrantów? 
Shahram Entekhabi: Co do dalszych planów, to temat imigrantów zdaje sie¹ niewyczerpany, zawsze pozostaja¹ „inni Inni”, których warto uczynic´ bardziej widocznymi. 

Marta Lisok i Ewa Łączyńska-Widz: Dzie¹kujemy za rozmowe¹. 


Dr Marta Lisok, art critic and curator. Teacher at the Department of Theory and History of Art of the Academy of Fine Arts in Katowice. She graduated in philosophy from the Silesian University and in art history from the Jagiellonian University.

Ewa Łączyńska-Widz – (b. 1983) art historian, curator, writes about arts, director of BWA Contemporary Art Galleries in Tarnów.

="form-inline" action="/action_page.php">
Send